"Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest;
albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga,
którego nie widzi."
1 Jan. 4:20
Niejeden człowiek deklarujący głęboką wiarę i miłość do Boga, jest
poróżniony z którymś ze swych bliźnich. Co kiedyś rozpoczęło się przyjaźnią,
miłością, solidarnością, skończyło się wzajemnymi zarzutami, a nawet
nienawiścią. Ludzie najczęściej oskarżają innych o tego przyczyny, zapewniając
o własnej niewinności. Ale nawet, jeśli mamy podstawy, by być rozgoryczonymi i
zawiedzionymi kimś drugim, to nie ma takiej możliwości, aby istniała prawdziwa
miłość do Boga połączona z nienawiścią w sercu do jakiegoś człowieka. Jeżeli
ktoś mimo to upiera się przy tym, apostoł Jan nie używając żadnego eufemizmu,
nazywa takiego kogoś kłamcą. Przykazanie miłości zawiera w sobie wszystkie
przykazania. Miłując Boga trzeba miłować człowieka. Opierając się na własnej,
słabej, uprzedzonej do innych i pamiętliwej naturze nie podołamy temu. Trzeba
poddać się wpływowi Bożej miłości, który uleczy nas z doznanego zranienia i
pomoże przebaczyć krzywdę, który oczyści nasze serca z uczucia wywyższania się
ponad innych, pychy i uprzedzeń. O tym często się zapomina. I wciąż wielu
chrześcijanom wydaje się, że można kochać Boga nienawidząc ludzi innego
wyznania, innej religii, o innych poglądach, czy innej narodowości. Nie, nie
można. Kto nienawidzi brata, a jest nim każdy inny człowiek, naprawdę nie jest
zdolny do miłości do Boga.
"Jak trudno jest miłować - ale jak warto jest miłować!"
/St. Wyszyński/