„Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca
światłości; u Niego nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćmienia.”
Jak. 1:17
Frederick Douglas, amerykański mąż stanu, urodził się jako niewolnik. W
późniejszych latach, po ucieczce z niewoli, był aktywnym przeciwnikiem
segregacji rasowej w życiu publicznym, również w kościele. Zasłynął jako mówca
na wiecach, z których wielokrotnie usuwano go siłą, pomagał też innym czarnoskórym
zbiegom. Jego działania ostatecznie przyniosły sukces, przyczynił się do zniesienia
niewolnictwa. A jednak nawet ten waleczny człowiek miewał chwile pesymizmu.
Podczas jednego ze zgromadzeń powiedział: „Do Afryki nie powrócimy. W Kanadzie
mamy problem z klimatem. Tu pozbawiono nas wszelkich praw. Jesteśmy uciskani i
źle się z nami obchodzą…”. Po tych słowach, przygnębiony zamilkł. Wtedy
powstała z miejsca starsza kobieta i zapytała głośnym głosem: „Fryderyku, a
więc Bóg umarł?”. Uwaga wszystkich skierowana została na suwerenną moc Bożą. Wizję
czarnej przyszłości rozświetliła światłość wiary.
Czy i my nie przeżywamy podobnych załamań nadziei i wiary? Obawiamy się problemów,
które kłębią się nad nami niczym chmury zwiastujące burzę. Jak długo będziemy
patrzeć wyłącznie na okoliczności, nie powonno dziwić, że będziemy czasem zniechęceni.
Kiedy jednak przebijemy się przez tę ciemność i wzniesiemy się modliwą do
wiernego Boga, rzeczy przedstawią się nam w nowym świetle. Bóg miłuje nas
przecież i posiada wszelką moc, by wyrównać naszą drogę i obdarzyć nas dobrem.
Niezależnie od naszych chwilowych zwątpień, pozwól Mu napełnić swoje serce
pokojem!
„Gdy człowiek przestaje myśleć o tym, czego sam może dokonać, a zaczyna
myśleć, czego Bóg może dokonać przez niego, wtedy dopiero zaczyna się coś
dziać.”
/W. Barclay/