„Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani.”
Ew. Mat. 5:9
Gdyby jacyś przybysze z innej planety mieli poinformować swoich rodaków o
najważniejszym zajęciu mieszkańców Ziemi, orzekli by chyba, iż najważniejszym
przemysłem ziemskim jest wojna. Stwierdziliby, że narody tego świata
współzawodniczą w produkcji narzędzi zagłady i organizacji większych armii.
Zauważyliby też może, że mieszkańcy Ziemi są zbyt kłótliwi i samolubni, aby móc
ze sobą pokojowo współżyć. Czy mieliby rację? Ktoś obliczył, że w ciągu
czterech tysięcy lat historii, mieliśmy mniej niż trzysta lat pokoju. Ale
dlaczego nie wyciągamy wniosków i nie jesteśmy bliżej pokoju od walczących
plemion starożytnych? Istnieje prosty fakt: nie może być prawdziwego pokoju w
świecie, zanim nie będziemy mieć pokoju z Bogiem. Pusta gadanina o pokoju nie
sprowadzi go na świat. Nie chodzi też o samo wstrzymywanie się od wrogości.
Potrzebna jest nowa duchowa rzeczywistość w ludzkim sercu. Każdy krok od prawdy
i od żywego Boga jest krokiem ku walce. Hitler chciał stworzyć „czysto
nordycki” kościół, z pominięciem Boga Biblii, a zastępując Go bogami wojny na
wzór Tora czy Wodena. Psychiatrzy podsuwali szukanie pokoju w swym wnętrzu, ale
ten okazał się jedynie jego namiastką. Pismo Święte powiada: „On jest pokojem
naszym” (Ef. 2:14). To w Chrystusie mamy jedyną drogę pojednania się z Bogiem i
do uczynienia trwałego pokoju. Jeżeli zamierzamy czynić pokój, musimy
zaprzestać wszelkiej formy walki z Bogiem i poddać się Jemu. Znalazłszy pokój
Boży, przeżywamy go w swych odmienionych sercach i otrzymamy ducha pokoju w
stosunku do innych To nie jest abstrakcja, tysiące ludzi może zaświadczyć o
aktualnym przeżywaniu pokoju z Bogiem i wnoszeniu go wokół siebie. Zanim
człowiek nie zawsze rozejmu z Bogiem, nie będzie mógł uczynić trwałego pokoju
ze swoim bliźnim.
„Ten, kto wprowadzi do spraw publicznych proste zasady chrześcijaństwa,
zmieni oblicze świata.”
/Benjamin Franklin/
