„Łuk bohaterów będzie złamany, lecz ci,
którzy się potkną, opaszą się mocą.”
1 Sam. 2:4
W słynnym opowiadaniu o Rolandzie,
wyniosłym paladynie Charlemagne, opisana jest bitwa dowodzonego przez niego
wojska z saracenami. Walka była bardzo zacięta i jego ludzie kolejno padali
martwi. Mogło być jednak inaczej. Roland był bowiem w posiadaniu niezwykłego rogu,
którego głos słyszany był na bardzo dużą odległość. Trąbiąc w niego, mógł sprowadzić
pomoc ze swojego miasta. Był jednak na to za dumny i chociaż jego najbliższy
przyjaciel błagał go, by zatrąbił w ten róg, nie zrobił tego. W końcu zginęło
całe jego wojsko i Roland pozostał sam, otoczony wrogami. Dopiero wtedy
ostatnim tchem zadął w róg i usłyszano go w Charlemagne. Pomoc stamtąd nadeszła
już za późno. Człowiek lubi być niezależny i jak najwięcej zawdzięczać sobie.
Nie lubi prosić ani okazywać wdzięczności. Wielu takich Rolandów jest wokół
nas. A przy tym nawet najbardziej samodzielny człowiek na każdym kroku w swym
bytowaniu i w swoim działaniu uzależniony jest od drugich. Nikt nie jest
całkowicie wolny i samowystarczalny, jednak wobec ludzi pragniemy sprawiać
takie wrażenie. Wobec Boga na nic się nam ono nie przyda. Drogą do znalezienia
cudownej łaski Bożej jest wręcz uświadomienie sobie swojej bezsilności.
Wyniosłość i pycha serca musi ustąpić miejsca ukorzeniu się przed Panem i
Bogiem. On obiecuje nam: Proście, a będzie wam dane. Pierwszy krok należy do
nas, ponieważ bez poproszenia niczego też nie otrzymamy.
"Największą zawadę wiary niezmiennie
stanowi pycha i strach naszych ludzkich serc. Nie chcemy żyć z łaski. Coś w nas
energicznie się przed tym wzbrania. Nie chcemy być darzeni łaską, w najlepszym
wypadku sami wolimy się nią darzyć. Taka huśtawka między pychą a trwogą jest
życiem człowieka."
/Karl Barth/