„Abyście postępowali... z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w
miłości”
Efezj. 4:1-2
Ktoś zauważył, że Bóg nie przypadkiem dał człowiekowi dwoje uszu, a tylko
jedne usta. To może być wskazówką, iż mamy się starać dwa razy więcej słuchać
niż mówić. Jest to szczególnie ważne w rozmowach z osobami dotkniętymi przez
los, np. poprzez ciężką chorobę, śmierć kogoś bliskiego czy inne trudne do
zniesienia przejście. Kiedy ludzie ci są już gotowi na kontakt z innymi, mają
potrzebę wypowiedzenia tego, co ich obciąża. I wtedy powinniśmy nauczyć się
słuchania, otwarcia się na to, co mówi drugi człowiek, zwracając uwagę na
półtony. To one wskazują, co ów bliźni przeżywa, czym jest poruszony, jakie
lęki go trapią i jakie dotąd przetrwały nadzieje. Przyjdzie i pora na dodawanie
otuchy Słowem Bożym, na pokazanie kierunku ku Stwórcy. Najpierw jednak trzeba
pozwolić tej osobie mówić, stworzyć atmosferę ku temu, by poczuła, że jesteśmy
dla niej. Słuchanie jest często męczące, wymaga gotowości, czasu. Potrzebna
jest także zewnętrzna postawa wyrażająca skupienie i chęć zrozumienia.
Koniecznym jest więc ćwiczenie się w cierpliwości, by iść wspólną drogą w
tempie, jakie odpowiada naszemu partnerowi. Pozwolić wypowiedzieć się to jakby
oczyścić miejsce dla nadziei. Poprzez samo trwanie przy człowieku w trudnym dla
niego czasie można ofiarować mu więcej, niż pobożnymi formułkami. Słuchanie, ta
najprostsza posługa czyniona w imię Jezusa, z Nim, poprowadziła już nieraz do
pełni ludzkiego związku z bliźnim. Gotowość wejścia w kontakt naprawdę osobisty
jest urzeczywistnieniem Ewangelii i tym samym uwielbieniem Pana i Boga.
"Świat składa się z samych okazji do miłości."
/S. Kierkegaard/