„I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź
już się wypełniała.”
Ew. Mar. 4:37
Znamy wszyscy tragedię Titanica. W 1912 roku zatonął z 1200 osobami na
pokładzie, po zderzeniu z górą lodową na północnym Atlantyku. Brytyjski producent
zrealizował film ukazujący tę fatalną podróż statku. Podczas dramatycznego
rozwoju wypadków kilka razy słyszymy, jak ludzie pytają: Kto tutaj dowodzi? W
chwili grożącego nieszczęścia osoba ta była najważniejsza. Historia Titanica
jest dobrym przykładem dzisiejszej sytuacji w wielu domach i rodzinach. Są one
często jak nieszczęsny statek, który ucierpiał z powodu kolizji. Prosi się, by
także zapytać: Kto tutaj dowodzi? Może małżeństwo przetrwało nawet wiele
sztormów i pysznie polega na swojej sile, jednak zdane wyłącznie na niej może spotkać
kiedyś los Titanica. „Niezatapialny” statek poszedł na dno... Biblia opowiada
inną historię niebezpieczeństwa na morzu. Ludzie zrobili, co mogli, lecz niestety,
nie odniosło to skutku. Ostatecznie łódź ta nie zatonęła, ponieważ na pokładzie
był jeszcze ktoś. Ktoś, kto miał władzę nad grożącym jej żywiołom. Zanim Jezus,
bo o Nim mowa, wrócił do Ojca, powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie
i na ziemi”. Gdyby siły, które zagrażają dzisiaj małżeństwom i rodzinie były
jedynie wrogością ze strony ludzi, mądrość ludzka mogłaby sobie z nimi
poradzić. To jednak jest tylko widzialnym czubkiem góry lodowej, a prawdziwe
niebezpieczeństwo z innego wymiaru (Efez. 6:12) pozostaje często niewidzialne.
Tutaj zawodzi wszystko z wyjątkiem władzy Chrystusa. Gdy On przejmuje
dowództwo, siły wrogie chrześcijańskiej rodzinie cofają się i ustępują. Oceńmy
sytuację właściwie.
„Nie wiem, co zrobisz, Panie, ale cokolwiek
zrobisz, lepsze to będzie od moich teorii.“
/Bolesław Prus/