"Ród we własnych oczach czysty, choć nie jest obmyty z własnego
brudu;"
Przyp. Sal. 30:12
Po ewangelizacji, na którą wierząca kobieta zaprosiła swojego kolegę z
pracy, zapytała go o jego wrażenia. Ten jej odpowiedział: "Trochę żałuję, że
zgodziłem się przyjść, bo teraz wszystko widzę na opak. Wcześniej myślałem, że
jestem porządnym człowiekiem!". Mężczyzna ten poprzez głoszone Słowo Boże
odkrył swój prawdziwy stan, ale otrzymał też poznanie Jezusa Chrystusa, którego
krew oczyszcza nas od wszelkich grzechów. To lepiej, niż mieć o sobie dobre
zdanie, gdy prawda wygląda inaczej. Z prawdą o sobie, nawet tą przykrą, można
coś zrobić, gdy fałszywe mniemanie zwodzi pychą i czyni nas biernymi. Słynny
fizjolog Alexis Carrel, napisał: "Inteligencja w swym egoistycznym
rozwoju, odizolowana od sfery duchowej, jest istnym monstrum. Współczesny
człowiek zna prawa mechaniki, chemii i fizyki, lecz nie zna siebie
samego". Ludzie zdecydowali wyzwolić się od przykazań Bożych, a popadli w
niewolę posiadania rzeczy, samolubstwa oraz zażywania przyjemności. Chcą i
zdobywają coraz więcej, lecz paradoksalnie coraz mniej ich cieszy. Ich dumne
słowa o sobie częstokroć przeczą temu, co czują. Na twarzach noszą wyuczone
uśmiechy, lecz w duszy mają pustkę. Załamania i choroby psychiczne rosną wraz z
tempem życia dążącego tylko do wygód, sukcesów i atrakcji. Dlaczego tak się
dzieje? Ponieważ człowiek ma w sobie tęsknotę za czymś wyższym i trwałym. W
głębi siebie zdaje sobie sprawę ze swojej nędzy duchowej, ale nie zawsze będzie
chciał o tym słuchać. Częstokroć brakuje mu po prostu pokory, gotowości na
skruchę przed Bogiem. Dopiero uznając swoją osobistą winę i wartość ofiary
Jezusa zostaniemy obmyci w doskonały sposób, gdyż "każdy, kto tę nadzieję
w Nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty" (1 Jan. 3:3). Przed
ludźmi możemy zagrać najlepszych, Bóg jednak wie, jacy jesteśmy naprawdę.
„Świat jest
pełen boleści z powodu ciężaru dumy i pozorów. Oprócz cichości Chrystusa nie ma
uwolnienia się od tego brzemienia.“
/A.W. Tozer/