"Dziękując zawsze za wszystko Bogu i Ojcu w imieniu Pana naszego,
Jezusa Chrystusa"
Efez. 5:20
Nierzadko łatwiej jest komuś pomóc niż samemu przyjąć pomoc. W grę wchodzić
tu może urażona ambicja czy poczucie skrępowania z powodu własnej
niesamodzielności. Człowiek nie lubi prosić, nie lubi też dziękować. Karl Kraus
wyraził się kiedyś, że "prędzej wybaczy ci ktoś podłość, niż
dobrodziejstwo, którego od ciebie doznał". Może jest to już bardzo
krańcowe stanowisko, niemniej wielu z nas opanowanych jest przez wewnętrzną dumę,
wzbraniającą okazywanie potrzeby i przyjmowania posługi innych. Wydaje się też,
że i wdzięczność sprawia nam wiele oporów. Prawie każdy z nas zaskoczył się już
sytuacją, gdy osoba, której się pomogło,
zaczęła nas unikać bądź nawet odnosić się do nas nieprzyjaźnie. W ten sposób
ujawnia swoją małość, brak pokory, a nawet brak poczucia rzeczywistości, gdyż
żyjemy przecież w świecie ciągłych zależności od siebie. A jak jest z
wdzięcznością wobec Boga? Niewrażliwe serca znajdą tysiąc wymówek, by w swym życiu
nie zauważać Jego miłości. Najczęściej dobre rzeczy przypisujemy sobie, a
dopiero gdy zdarzy się coś złego, odzywają się pretensje do Boga. Kiedy
człowiek przyjmuje wszystko, jakby mu się to należało, tam nie ma wdzięczności.
Do niej potrzeba już pewnej szlachetności duszy. Jezus dziękował Bogu za chleb,
za wysłuchane prośby, za moc, za Dobrą Nowinę, którą nam przyniósł. Ludzie jako
jedyni ze stworzeń na ziemi zostali obdarzeni rozumem, zdolnym pojąć, jak
wielkimi dobrodziejstwami obdarował nas Bóg. Każdy z nas, jeśli tylko spojrzy
wokół czy w siebie, znajdzie powody do wdzięczności. W pewnej starej opowiastce
Pan Bóg wysłał na ziemię dwóch aniołów, żeby zebrali wszystkie modlitwy
błagalne i dziękczynne. Jeden z nich powrócił dźwigając ciężar ponad siły.
Przyniósł modlitwy błagalne. Drugi wrócił niemalże z pustymi rękami...
"Uczucie wdzięczności jest ciężarem, który znieść mogą tylko silne
charaktery."
/Marie von Ebner-Eschenbach/